W naszej kulturze nadal panuje przekonanie, że emocje są czymś, co należy i można kontrolować. I oczywiście umiejętność kontroli emocji jest jednym z efektów skutecznego procesu wychowania.

Nie wyobrażamy sobie przecież, żeby dorosłe osoby wiły się w sklepie w złości, gdyż nie mogą sobie czegoś kupić. Dorosły nie skacze z radości (na meczach – owszem) ani nie piszczy ze szczęścia (na plaży z dziećmi – owszem). Samokontrola (emocji, ale też myślenia) to ważna kompetencja, a utrata kontr nad swoim zachowaniem i nad emocjami jest wskaźnikiem co najmniej kryzysu, a może i głębszych problemów psychicznych.

Przymus optymizmu

Trzeba jednak dodać, że nie wszystkie emocje traktuje się jednakowo. Są stany emocjonalne, które tolerujemy bardziej niż inne. Współcześnie, dzięki zmasowanej promocji psychologii pozytywnej, znacznie zmniejszyła się tolerancja na negatywne stany afektywne. Wycieczka do księgarni i przegląd tzw. psychologicznych poradników może człowieka utwierdzić w przekonaniu, że to, co czuje, jest w zasadzie jego wyborem. Promowane pozytywne myślenie, szkolenia z optymizmu, programy zmiany życia itp. mają wspólny mianownik w postaci założenia, że emocje są czymś kontrolowalnym, że możemy na nie wpłynąć siłą w albo technikami, które nie zawsze są opisane w książkach, ale można je poznać, zapisując się na płatny warsztat.
Kult pozytywnego myślenia i pozytywnego przeżywania świata doprowadził do niebezpiecznego przekonania, że ludzie z depresją, czy w ogóle ludzie nietryskający na co dzień optymizmem, są słabsi. Współczesne badania pokazują już, iż osoby, które przeżywają negatywne stany (emocje czy nastroje), winią się za to, że nad sobą nie panują. Depresja, smutek, żałoba, konflikt wewnętrzny, rozczarowanie stają się stanami, których ludzie chcą się szybko pozbyć – pigułka, alkohol, siłownia, ćwiczenia mięśni twarzy, botoks mają nam szybko rozwiązać problem.
Organizacje wśród swoich priorytetów wymieniają programy work-e balance, które spełniają funkcję uświadamiającą, integrującą i prozdrowotną, ale w jakimś sensie wspierają ten pęd do szczęścia i przymus posiadania wielce interesującego życia poza pracą. Program wspierający zdrowie może stać się kolejnym wyzwaniem dla pracowników. W dobrym tonie jest być „” i zdrowo jeść, szukać szczęścia. Skupiamy się na celach pozytywnych, czasami pomijając fakt, że wokół nas mogą być ludzie maskujący swoje problemy – nie chcemy widzieć cudzego nieszczęścia.

Ktoś koło Ciebie cierpi

W badaniach brytyjskich tylko kilka procent badanych zadeklarowało, że nie ma żadnych problemów, a 40 proc. przyznało, że nie ma poważnych problemów (choroby, zaburzenia zachowania, lękowe itp.). Aż 60 proc. badanych przeżywa w ciągu życia jakiś kryzys psychiczny. Poza chorobami czy zaburzeniami psychicznymi mamy doświadczenia, takie jak poronienia, rozwody, żałobę, uzależnienia, przewlekłe choroby, które mogą wywołać poważne cierpienie. Raport EZOP („Epidemiologia Zaburzeń Psychiatrycznych i Dostępność Psychiatrycznej Opieki Zdrowotnej”), największy raport dotyczący zdrowia psychicznego Polaków, odkrywa przed nami zaskakujące dane. W ciągu ostatnich 30 dni przed badaniem 76 proc. Osób odczuwało zdenerwowanie, 60 proc. – zmęczenie, 54 proc. – gniew, 53 proc. – niepokój, a 39 proc. – rozdrażnienie. Co piąta osoba przyznawała, że ma trudności w funkcjonowaniu fizycznym, poznawczym, emocjonalnym lub społecznym.

W pierwszej połowie 2017 r. ZUS odnotował prawie 10 mln dni wolnych z powodu zaburzeń psychicznych. Więcej niż z powodu chorób serca. Trudno powiedzieć, jak traktować te dane. Może świadomość pracowników się zwiększa, może zwiększa się też wykrywalność. Może nie ma co przesadzać, mówiąc, że co druga osoba odczuwała jakiś lęk czy niepokój. Przecież każdemu zdarza się doświadczać niepokoju. Gorzej, jakby w ogóle się go nie odczuwało. Ale rzeczywiście żyjemy w świecie, który wyraźnie nie toleruje nieprzyjemnych odczuć. Dyskomfort, cierpienie uważamy za coś nienormalnego, a nawet wstydliwego. Cierpisz – nie radzisz sobie. Lęk często zalewa się alkoholem, rozpoznany nietrafnie jako głód zwalcza się kompulsywnym jedzeniem. Być może tracimy podstawowe umiejętności radzenia sobie z nieszczęściem i bólem psychicznym. Może nadszedł czas, by przyjrzeć się nie tylko sposobom na osiągnięcie szczęścia, lecz także dobrym praktykom radzenia sobie z nieszczęściem? Ból jest sygnałem – cierpisz, zajmij się sobą. Można coś na szybko łyknąć. Ale to nie widuje przyczyny. Można ukryć cierpienie pod sztucznym uśmiechem, ale to nie zlikwiduje źródła nieszczęścia. I kiedyś ból wróci, ale już trudniejszy do ujarzmienia. Niewyrażone cierpienie psychiczne wielu prowadzi prostą ścieżką do samobójstwa.

Wrażliwość i ludzka empatia

Wiedza o tym, jakie symptomy, jakie zmiany w zachowaniu, jakie my są efektem toczącej się choroby, zaburzenia czy kryzysu psychicznego, nie jest powszechna. To zrozumiałe, bo tak jak nie znamy się na wszystkich chorobach ciała, tak samo mamy prawo nie wiedzieć, co jest zwiastunem problemu psychicznego. W chorobach ciała ostrzeżenie przybiera postać bólu. W tym przypadku otoczenie może nie wiedzieć, że kogoś boli. Chyba że będzie syczał z bólu, utykał, brał jawnie tabletki przeciwbólowe lub po prostu powie. Z problemami psychicznymi sytuacja wygląda inaczej – często osoba, która ma problem, jest wytrenowana nie tylko w ukrywaniu, lecz także w tłumieniu własnego cierpienia, w racjonalizacji, w porównywaniu się z tymi, którzy mają gorzej, w zaprzeczaniu. Wczesne sygnały ostrzegawcze są zupełnie ignorowane, bo ktoś nie chce ich dostrzec. W domu wir czynności gospodarczych, w pracy zadanie za zadaniem. Można za tym życiowym pędem ukryć swoje konflikty wewnętrze i chorobę. Takie sytuacje zdarzają się obok nas. Oto kilka przykładów cierpienia, które dzieje się obok nas.

Przykład #01

Przyjechała do tego miasta za pracą. Zna kilka osób, z którymi kiedyś robiła studia podyplomowe, ale nie utrzymywała tych relacji od pięciu lat. Więc poza pracą nikogo nie zna. W pracy dość sztywne towarzystwo, small talk tylko o pogodzie, psach i kotach, maratonach i paralotniach. Nie opowiada więc o sobie. Pracuje dużo i długo, jest twardzielką, bierze na siebie odpowiedzialność za pół świata. Dzięki temu ma dużo na głowie. Przynajmniej jak jest w pracy. Wracając do domu, wstępuje po pierogi, papierosy i wino. Wchodząc do domu, widzi pustkę, a ciasne mieszkanie, bo stać ją tylko na 20 metrów, w tym kuchnia i łazienka, nie daje poczucia wolności. Czuje, że żyje w c. Mają być dwa kieliszki, wypija butelkę… Wino ratuje od samotności, ale uwalnia źródło ze łzami. Więc płacze.
Żeby nie było, że jest słaba, ogląda filmy romantyczne. Łzy zawsze można zrzucić na karb miłosnej historii, której sama nie przeżywa. W pracy była tytanem, ale po roku powrotów do pustego mieszkania nie ma już sił. Zaczyna widzieć wady w przełożonym, małe zaangażowanie innych osób, pojawia się żal, poczucie niesprawiedliwego wynagrodzenia, bezsens pracy, tęskni za rodziną. Przyzna się do tego tylko terapeucie, jeż ją będzie na to stać, bo sporo kasy idzie na alkohol.
Poznajesz? To ta koleżanka, która zawsze mówi: „Spoko, ogarniemy”.

Przykład #02

Umiera kolega. Powód? Choroba, wypadek, samobójstwo. Cierpi rodzina, cierpią przyjaciele, koledzy w pracy dochodzą do siebie. Ale może jest ktoś jeszcze, kto kochał, z kim miał romans, kto jest w tzw. nieuprawnionej żałobie? Takie cierpienie, niemające ujścia, którego nie można opowiedzieć, wyrazić, zaleczyć, trwa latami. Bo niewyrażona żałoba trwa dłużej. Cierpiącą w samotności dziewczynę uratowałyby plotki. Gdyby ludzie wiedzieli, gdyby ktoś się domyślił, gdyby popatrzył w oczy i powiedział – wiem, że cierpisz, możemy porozmawiać, jeż będziesz chciała…
Taki jest zysk z plotkowania, z czegoś, co najczęściej uznaje się za małostkowe i nieetyczne, za wtrącanie się w nieswoje sprawy.

Przykład #03

Wstaje o godz. 6.00. Śniadanie dla syna, jakaś minimalna higiena własna. Od rana wygląda na zmęczoną i zaniedbaną. Odprowadza go do szkoły, jedzie do pracy. Wraca o godz. 17.00. Jeżeli robi zakupy to o 18.00. Syn czeka na nią w domu, razem odrabiają lekcje, on skarży się na to, co w szkole, ona w tym czasie myśli o kierowniczce, która ją dociska. Ma poczucie winy, że nie słucha dziecka, jest zmęczona. Ma dość, chce uciec. Idzie do łazienki, siada na sedesie i płacze. Wynajmuje jednopokojowe mieszkanie z kuchnią, więc nie ma nawet swojego kąta na ten płacz. Samotna matka, 200 km od własnej rodziny. Kiedy syn choruje, ona wiezie go te 200 km do matki, bo nie może iść na opiekę. W pracy mobbing.

Ktoś zupełnie obcy zauważył, że wygląda coraz gorzej. Miewała często przetłuszczone włosy, odbierając syna ze szkoły. Jedna z matek w szkolnej szatni powiedziała: „Wyglądasz często na zmęczoną. Coś się dzieje?”. Poszła na terapię.

Ukrywanie problemu, nawet przed samym sobą, zakładanie maski z uśmiechem jest bardzo kosztowne energetycznie. Nadchodzi moment, kiedy tej energii zaczyna brakować. Byle jakie odżywianie, niechęć do ogarnięcia mieszkania – to rzeczy, których w pracy nie zauważycie. Ale już zaniedbanie wyglądu, nagły wybuch, kłótnia, rzucenie słuchawką, brak entuzjazmu do zadań, które ktoś lubił, spóźnienia, izolowanie się od ludzi są w pracy wyłapywane dość szybko. Przełożony wzywa na rozmowę. Pracownik przestał być efektywny, ma skorygować zachowanie. A może warto spytać, co się dzieje? Może za tym problemem stoi zmęczenie, bo ktoś zajmuje się chorym rodzicem (opiekunowie chorych z otępieniem często mają depresję), może to problemy w małżeństwie – ponad 90 tys. osób doświadcza rocznie przemocy domowej (oficjalne dane policji mogą być zaniżone)? Badania Agencji Praw Podstawowych (FRA) pokazują, że w Polsce co piąta kobieta doświadczyła przemocy psychicznej lub fizycznej ze strony partnera. Coraz więcej mężczyzn przyznaje, że doświadcza przemocy ze strony kobiet. Nie ma osób, które nie były lub nie będą w żałobie, co trzecie małżeństwo skończy się rozwodem. Przełożeni patrzą na efektywność, często zapominając, że pracownik to człowiek z życiem osobistym, które może go przytłoczyć.

Dla tych świadomych swojego cierpienia ukrywanie jest decyzją, za która biorą odpowiedzialność. Ale otoczenie też ponosi tego konsekwencje. Pomaganie uzależnionemu w kryciu jego choroby w pracy oznacza wykonywanie za niego zadań. Ale jest sporo cierpiących nauczonych, że tak ma być, że trzeba ukrywać, że nie można być ciężarem dla innych. Sporo jest takich, którzy marzą, żeby ktoś ich uratował, zauważył, wyciągnął do nich pomocną dłoń.

Poza biologicznymi przyczynami zaburzeń i chorób psychicznych to sytuacja życiowa, splot okoliczności powodują, że człowiek ugina się pod ciężarem spraw, których rozwiązania nie widzi. Ciężka praca, trudny klient, nierozwiązany konflikt w zespole, kłótnie z małżonkiem o styl wychowania dzieci albo o domowy budżet, brak czułości i wsparcia, matka, która się we wszystko wtrąca, nagła choroba, wypadek, zmęczenie, nowy projekt, stres, irytacja, kłótnia w pracy, szef wzywa na rozmowę, utrata prawa jazdy, wyzwiska w domu – nie chce mi się, nie uniosę, chcę, żeby to się już skończyło…

Możesz pomóc

Często to praca, a nie dom, jest miejscem, gdzie otoczenie dostrzega zmiany w wyglądzie i zachowaniu. Znam mężczyzn, którzy chcą bardzo dobrze wypełniać swoje role w domu i tam są zwarci i uśmiechnięci, zawsze gotowi do zabaw z dziećmi i seksu z partnerką. A w pracy narzekają, spóźniają się z projektami i wykłócają o drobiazgi… Może to współpracownik będzie tym, który pierwszy powie: „Widzę Twoje nieszczęście, porozmawiajmy”, zanim problem urośnie do poziomu nie do ogarnięcia.

Gdybyś wiedział, że ktoś obok bardzo cierpi, nic byś nie zrobił, bo to nie Twoja sprawa? Gdyby to było Twoje dziecko, mieszkające gdzieś z daleka od Ciebie, chciałbyś, żeby ktoś w pracy zauważył to nieszczęście i pomógł?

Decyzja, czy pomagać, pozostaje w naszych sumieniach. Zdarza się, że kierownicy nie chcą za bardzo mówić o emocjach, a tym bardziej orientować się w tym, co słychać prywatnie u pracowników. Przekonanie pracowników, by przychodzić po pomoc, też nie jest proste. Ale warto. To nie miejsce na wyliczanie zysków z działania i strat z zaniedbania. Z wszystkich celów życiowych to pomaganie innym, pomoc chociażby jednej osobie nadają życiu sens.

Artykuł napisany zgodnie z licencją CC BY SA. Prosimy o cytowanie zgodnie z licencją.
Małgorzata Wypych (Diversity Hub). Oblicza różnorodności i inkluzji, zdrowie psychiczne pracownika. Personel Plus nr 5/2018, źródło: www.diversityhub.pl , licencja CC-BY SA

dr Małgorzata Wypych

Dyrektor Mental Health Center, psycholog, specjalista w zakresie interwencji psychologicznej i zarządzania stresem, nauczyciel akademicki.